Może i był przystojny, ale za to jaki chamski! Blondyn poczłapał w stronę
przeciwną do Adama, obiecując sobie w duchu, że jeszcze zdobędzie swojego księcia. Każdy książę w końcu kiedyś będzie potrzebować księżniczki. Mimo tych wszystkich zapewnień czuł się okropnie. Naprawdę kochał Adama! Ciągle o nim myślał, a gdy go widział, serce zaczynało bić mu szybciej, wszystkie inne problemy odchodziły w zapomnienie. Tyle że Adam go nie chciał. Szedł przed siebie, tępo wpatrując się w czubki trampek. Chciał być już w domu, przytulić się do poduszki i powiedzieć wszystko Karolowi. Zawsze rozmowy z nim przynosiły dziwną ulgę. Naprawdę go lubił, znali się już bardzo długo i można powiedzieć, że razem odkrywali swoją orientację. Tyle że na początku nikt drugiemu nie mówił, jaka płeć im się podoba i co im się po nocach śni. Opadł na jakąś ławkę, zamierając na dłuższą chwilę. Nie powinien olewać pracy, ale przecież robi to dla swojej miłości, która jest o wiele ważniejsza. Będzie jednak źle, gdy Marta znajdzie kogoś na jego miejsce… Musi jej to wszystko dokładnie wyjaśnić. W końcu wreszcie spotkał swojego księcia, o którym marzy już od czasów, gdy zaczął poznawać swoją orientację! Szkoda tylko, że w jego marzeniach książę kochał go nad życie i gdy tylko zobaczył go pierwszy raz wiedział, że to prawdziwa, jedyna, wielka miłość. Zaczął nerwowo poruszać nogami, odrzucając czarny piasek na boki. Sięgnął po słuchawki, wsuwając je sobie do uszu i zatapiając się w muzyce, która nie była zbyt optymistyczna. Sam nie wiedział, ile siedział już na tej ławce. Stwierdził jednak, że musi wreszcie iść do domu, zjeść porządny obiad i wyżalić się Karolowi. Wyłączył muzykę, chowając słuchawki do kieszeni. Podniósł się, krocząc wolno jakąś blokową uliczką w stronę przystanku autobusowego. Kopnął kamyk, który znalazł się na jego drodze. Nagle usłyszał znajomy głos. Uniósł głowę, przystając i wyglądając zza nierówno przystrzyżonych krzaków, dostrzegając blondyna, rzekomego kochanka Adama, z dwoma psami na smyczy i jakiegoś wysokiego mężczyznę, który wydawał mu się znajomy. Zmrużył oczy, zastanawiając się chwilę, skąd mógł go znać. Aż go olśniło. On był razem z Adamem tamtej nocy, gdy poznał swojego księcia! Nie mogąc się powstrzymać, schylił się za krzakiem, przysuwając bliżej, aby dokładnie usłyszeć rozmowę. - Chodzi o tamten pocałunek – wydusił z siebie Filip. Krystian aż otworzył szerzej oczy, nastawiając bardziej ucha. Pocałunek?! Zdradził Adama!? A to niewdzięcznik! On, gdyby miał księcia, byłby mu wierny! Ale jakby na to inaczej spojrzeć, to Adam także zdradził tego blondyna… Zwilżył wargi, przysiadając na chodniku. Czyli Filip nie był takim dobrym kochankiem! Nie sprostał potrzebom księcia, skoro ten szukał sobie kogoś w klubie! Aż uśmiechnął się sam do siebie, ciesząc się, że to jego wybrał wtedy Adam. - A coś było z nim nie tak? – zapytał szatyn. Krystian wydął wargi w zastanowieniu. Nie był brzydki, naprawdę. Mógłby nawet wrzucić go do kategorii „w miarę atrakcyjnych”, ale nie wyżej. Brakowało mu mięśni. Szerokich barków i masywnego karku. Westchnął cichutko rozmarzony. A Adam taki był! Adam miał twarz modela, był wysoki i wysportowany! No po prostu facet o jakim marzy każdy! I do tego te czarne, kręcone włosy, które związywał w tą seksowną kitkę. Wyłączył się trochę, zapominając zupełnie, gdzie był. Ocknął się jednak, znów powracając do podsłuchiwania. - No bo nie jesteś – powiedział blondyn. Krystian zmarszczył brwi, nie bardzo rozumiejąc kontekst. Skarcił się w myślach za tamto odpłynięcie od rzeczywistości. – Znaczy… tak jakby – zaplątał się.