pewno to zauważy.
- Chyba czymś się martwisz. O co chodzi? - zagadnął. Uśmiechnęła się z przymusem, starając się ze wszystkich sił zachować spokój, choć w środku dygotała. - Nie, nic mi nie jest - odparła. Ucieszyła się, że ton jej głosu zabrzmiał wyjątkowo spokojnie. - Zastanawiam się tylko, co się stało, że zjawiłeś się tak wcześnie. Zwykle pracujesz do kolacji. - Pomyślałem sobie, że dzisiaj moglibyśmy zjeść coś na mieście. - Popatrzył na chłopców. - Co byście powiedzieli na hamburgery i frytki? Malcy zareagowali entuzjastycznie. Aż podskoczyli z radości. Amy psyknęła na Pierce'a. - To nie są zdrowe potrawy. - Ty możesz sobie wziąć sałatkę! - bez namysłu wypalił Benjamin, a Jeremiah aż zachichotał. Pierce też zachichotał. - No właśnie - powiedział. - Ty możesz zjeść zdrową sałatkę. Amy westchnęła głęboko, ale już udzielił się jej beztroski nastrój chwili. Roześmiała się. - Czy ktoś przy zdrowych zmysłach zamówiłby sałatę, gdy wszyscy wokół zajadają się soczystymi, ociekającymi tłuszczem hamburgerami i frytkami z keczupem? Rozpromieniony Jeremiah podniósł obie rączki i dodał z błyskiem w oku: - Z podwójną porcją keczupu! Czterdzieści pięć minut później siedzieli w niewielkiej rodzinnej jadłodajni, czekając na zamówione potrawy. Chłopcy odbiegli od stołu, by pograć w gry wideo. W powietrzu unosił się apetyczny zapach wędzonego bekonu, grillowanego mięsa i smażonej cebuli. Było przytulnie i kameralnie - a jednak Amy ciągle czuła się spięta. Siedziała jak na rozżarzonych węglach. Pierce oparł łokcie na stole, a palce przytknął do twarzy. W tle cicho grała muzyka. Pierce bezwiednie wystukiwał rytm. Wydawał się rozluźniony i zrelaksowany. Jak on to robi, że jest taki niewzruszony? Odkąd wszedł do dziecinnego pokoju i zaproponował wspólne wyjście, Amy nie mogła się uspokoić. Wręcz czuła wibrujące w niej uczucia i nienazwane nadzieje. Ledwie sobie z tym radziła. W dodatku ciągle zadręczała się pytaniami, które chciała zadać Pierce'owi i na które chciałaby dostać