dużych pieniędzy i dużych wpływów. To daje mi kolejną nić, za którą
można pociągnąć. Chyba mamy tu już cały kłębek. Milla uśmiechnęła się lekko, a Diaz sięgnął po jej bagaże. Poszedł przodem, przez małą recepcję, gdzie pracownik hotelu zaszczycił ich przelotnym spojrzeniem, by szybko wrócić do swoich zajęć. Hotel okazał się schludnym i całkiem przyjemnym miejscem, mała winda zatrzymała się na parterze z cichym sykiem. Diaz nacisnął guzik z cyfrą „3". Gdy drzwi windy zasunęły się i ruszyli w górę, powiedział: - Masz pokój 323. Ja mam 325 - sięgnął do kieszeni i wydobył elektroniczną kartę otwierającą hotelowe drzwi. - To twoja. Od windy w lewo. Milla wyszła pierwsza. Diaz podążył za nią, niosąc zarówno jej dużą walizkę, jak i torbę podróżną. Kobieta otworzyła drzwi do pokoju 323. Wewnątrz panował półmrok, ciężkie zasłony były zasunięte. Milla musiała włączyć światło. Pokój okazał się standardowym pomieszczeniem hotelowym, czystym i przyjemnym, ale zaprojektowanym bez polotu. Wielkie łóżko, dwudziestopięciocalowy telewizor wpuszczony w szafę, wygodny fotel z podnóżkiem, krzesło przy biurku. Drzwi przechodnie, łączące pokój z sąsiednim numerem, stały otworem: widać było przez nie lustrzaną kopię apartamentu Milli. Może Diaz lunatykował nocami? an43 269 - Gdzie ci to położyć? - zapytał, wskazując na ciężką walizę. - Na łóżku. Przekopię się przez ubrania i zaraz do ciebie dołączę. - Zaczekam na zewnątrz. Wyszedł, a Milla rzuciła się do szukania dżinsów, skarpet i adidasów. Po trzech minutach, z torebką w jednej ręce i kartą do drzwi w drugiej, wyszła z pokoju. Wrócili na parking tą samą trasą. Diaz lekko podsadził Millę do kabiny - Czemu wziąłeś akurat taki samochód, do którego powinni dołączać drabinkę w zestawie? - spytała z irytacją, zapinając pasy - Tam, gdzie jedziemy, potrzebne będzie wysokie zawieszenie. Spojrzała na niego ze zdziwieniem. - Jedziemy na rajd terenowy? - W pewnym sensie. Najwyraźniej zapowiadała się ciężka trasa. - Głodna? - spytał Diaz, zanim jeszcze wyjechali z Boise. Milla kiwnęła głową, myśląc, że lepiej najeść się na zapas. Zjechali do pobliskiego fast foodu. Nie minęło pięć minut, a byli już z powrotem w trasie, dzierżąc w dłoniach pokaźne hamburgery. - Pojedziemy najszybciej, jak się da - powiedział Diaz - ale i tak ostatni odcinek będziemy musieli pokonać piechotą. Ten facet jest maniakiem survivalu, nieźle się zabezpieczył przed niepożądanymi gośćmi. - Będzie do nas strzelał? - spytała Milla zaniepokojona. an43 270 - Teoretycznie możliwe, ale o ile wiem, on raczej nie jest groźny. Tylko lekko stuknięty.