- Zaraz się przekonamy. - Ash wydał z siebie pełne
rezygnacji westchnienie. - Szukam numeru Maggie Dean. - Pytanie o miasto zbiło go nieco z tropu. - Nie wiem. Gdzieś w Teksasie - odparł rzeczowo i otarł kciukiem kroplę mleka spływającą po brodzie małej. - Mam Maggie Dean w Killeen - poinformowała po chwili operatorka. 18 Czyli w pobliżu Tanner's Crossing. Był bliski sukcesu. - To na pewno ona. - Przycisnął słuchawkę do ramienia i sięgnął po ołówek. Kiedy już zapisał numer, przyszło mu do głowy, że lepiej zrobi, kiedy porozmawia z dziewczyną osobiście; będzie jej trudniej odmówić. - Mógłbym prosić o adres? - Zapisał namiary, podziękował i rozłączył się. - Gotuj się do drogi, dzieciaku - przemówił do niemowlaka. - Czeka nas mała przejażdżka. Maggie mieszkała w „niedrogiej" dzielnicy i eufemizm ten oznaczał ciasne szeregi nędznych domków wzdłuż pełnych dziur ulic, zdezelowane samochody na podjazdach, żółte trawniczki wielkości znaczków pocztowych oraz ganki udekorowane starymi lodówkami i trupami mebli w stanie daleko posuniętego rozkładu. Zatrzymał samochód przed wołającą o remont ruderą: obłażąca farba, poobrywane okiennice, brakujące dachówki, popękane szyby zabezpieczone taśmą samoprzylepną, pęknięty przez całą szerokość asfalt na ścieżce prowadzącej do wejścia. W przeciwieństwie do tego, co widział wokół, przed domkiem Maggie nie dogorywał żaden wrak samochodu, na ganku nie piętrzyły się stare graty. Dbałość niewiele mogła tu co prawda pomóc, ale oznaczała, że Maggie cieszy się swoim skromnym lokum; na trawniczku ze świeżą posianą trawą obracał się zraszacz, na ganku wisiał kosz z kwiatami, drzwi frontowe zdobił 19 drewniany słonecznik i ręcznie namalowany napis „Witamy". Asha coś chwyciło za gardło. Litość. Chyba nie. Raczej smutek wobec tyleż skrzętnych, co mało skutecznych zabiegów mających z nędznej budy uczynić dom. Bzdura, powiedział sobie, rozpinając pas, który przytrzymywał nosidełko. Nic go nie łączyło z dziewczyną, nic do niej nie czuł. Chciał tylko, żeby wróciła z nim na farmę i zajęła się dzieckiem. Wszedł na ganek, zapukał w sam środek drewnianego słonecznika. Gdzieś z głębi domu dochodziły stłumione dźwięki muzyki. Dobrze, że country, pomyślał, a nie heavy metal, którego nie cierpiał. Otworzyła niemal natychmiast. Szybko wsunął stopę w szparę, zanim zdążyłaby zatrzasnąć mu drzwi przed nosem. - Czego chcesz? - zagadnęła wrogo, nie zamierzając otworzyć drzwi ani o centymetr szerzej. - Pomocy. - Maggie naparła na drzwi, ale strategicznie