właśnie swą miłą poranną przejażdżkę, rozkoszując
się widokami i zapachami jesieni, kiedy pies nagle zboczył ze ścieżki i tak mocno szarpnął smycz, że Phyllis walnęła rowerem o drzewo i spadła. - Dirk! Przekonawszy się po kilku chwilach, że nic wielkiego się nie stało, podniosła się na chwiejnych nogach i zaczęła otrzepywać dres z liści i ziemi. Nie spuszczała przy tym wzroku z psa, który nadal uwiązany do smyczy, szczekał głośno i kopał, wymachując ogonem. - Dirk! - zawołała go znowu. - Przestań! Do nogi! W ogóle jej nie usłuchał, tylko nadal szczekał, rozgrze-bując łapami coś, co wyglądało na mały, pokryty liśćmi kopczyk. Phyllis podniosła rower i podeszła bliżej. - Co tam masz, Dirk? Spaniel przestał kopać i spojrzał na nią wyczekująco. Phyllis Eder pochyliła się niżej i zamarła. To nie żaden kopczyk. Nie ma mowy o pomyłce. Pod warstwą liści i gałązek leżały zwłoki kobiety. 50 - Jest znacznie lepiej. Te słowa Lizzie usłyszała, kiedy kwadrans po dziewiątej -znacznie później, niż zamierzała - przebudziła się z głębokiego snu, a wypowiedział je Christopher. Przez ułamek sekundy mignęła jej w głowie myśl, że nie zapukał, jak to ostatnio miał w zwyczaju, a jeśli nawet, to tego nie usłyszała. Zresztą teraz to i tak nie ma znaczenia. Wstała, włożyła szlafrok i spojrzała na całkowicie ubranego męża - w garniturze, pod krawatem. - Nie ma temperatury? - Tylko parę kresek. - Może jeszcze podskoczyć. - Albo opaść. - Uśmiechnął się. - Lizzie, on już wraca do zdrowia. Od nagłej ulgi osłabła niemal jak po ciosie, tak że musiała usiąść na brzegu łóżka. - Przepraszam. - Nie szkodzi, zareagowałem tak samo - powiedział łagodnie. Lizzie spojrzała mu w oczy. - Zawsze tak mamy, co? - I zawsze będziemy mieli. Bez względu na to, jak długo to „zawsze" potrwa, Lizzie wiedziała, że nie musi nic mówić. Ilekroć Jack wracał do zdrowia po kolejnej chorobie, czuli, jak przygniatający ich ciężar unosi się na chwilę, by niemal natychmiast opaść w jakimś zabobonnym lęku, który zdawał się narastać przy każdym, choćby niewielkim kryzysie. Każde wyzdrowienie traktowali